Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem wielką zwolenniczką tzw. power barów, batonów mocy etc. W Japonii zdarzało mi się zjadać Calorie Mate (szczególnie, jak weszła wersja z zieloną herbatą :) ), ale nie do końca w moim przypadku spełniały one swoją rolę. Ot, zdrowa przekąska, ale z dodawaniem energii było raczej kiepsko. :) Przypadkiem trafiłam na power bar firmowane nazwiskiem Anny Lewandowskiej. Oczywiście nie to skusiło mnie na ich zakup, ale fakt, że składnikiem jednego z nich jest matcha. :)
Power Bar Dynia&Matcha ma typową dla wielu tego rodzajów nieco gumiastą fakturę, co mi osobiście nie przeszkadza. Batoniki sa smaczne i pożywne - faktycznie nieco zapęłniają żołądek. Matcha jest niewyczuwalna, ale jest. A to już coś. :) Taki batonik jest świentym uzupełnieniem lekkiego lunchu, który u mnie dzisiaj jest pudełkiem z kawałkami kurczaka, brokułem, fetą i pestkami dynii.
Dobrego dnia! :)