Wiadomo, że z założenia bento gdzieś ze sobą zabieramy, a nie jemy w domu. Pomyślałam sobie, że może od czasu do czasu ciekawie by było uwiecznić bento w naturalnym środowisku, czyli tam gdzie jest spożywane - poza domem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Projekt Bento goes out rozpoczęty. :)
I żebym nie była gołosłowna, to dziś pierwsze zdjęcia w plenerze. Miał być deszczowy spacer z bento pod pachą, bo jak twierdzi My Roses Are red, "If it’s raining, let’s eat out". Jak pomyśleli, tak zrobili. Tylko że plany "pokrzyżowało" słońce, które pojawiło się niespodziewanie. Na bento w deszczu przyjdzie więc jeszcze poczekać. :)
Tym razem zrobiłam da takie same pudełka - dla mnie i dla L. Chcieliśmy wypróbować najnowszy nabytek, czyli foremki do tartaletek. Poza tym wciąż rukola za nami chodzi. :) A do tego jeszcze L. wziął się wczoraj za wypiek ciasteczek, więc okazja na bento była.
Znaleźliśmy małą miejska łączkę, gdzie przysiedliśmy na popas. Bento zdecydowanie lepiej smakuje w plenerze. Sezon na pikniki i jedzenie na świeżym powietrzu uważam za otwarty. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz