Furikake (振り掛け) to najprościej rzecz ujmując posypka do ryżu. Nazwa wywodzi się od japońskiego czasownika furikakeru (振りかける), czyli "posypywać". Rodzajów furikake jest sporo. Są warzywne, rybne, często zawierają sezam i wodorosty, czasami nori lub wasabi. Mają suchą postać i najczęściej są sprzedawane w torebkach. Furikake pojawia się u mnie dość często. Nie ukrywam, że bardzo szybko można w ten sposób coś zjeść - ryż z furikake i już jest obiad. Zazwyczaj furikake dodaje się właśnie do ryżu, np. do onigiri, ale ja używam tych posypek także do makaronu, warzyw. Właściwie nie ma żadnych ograniczeń.
Furikake z Hello Kitty w małych paczuszkach "na raz".
Gohan no Tomo firmy Futaba (zdjęcie stąd)
Jak do tej pory mam szczęście - nie musiałam kupować furikake w Polsce. Dlaczego szczęście? Bo ceny furikake są u nas zawrotne i zaczynają się od kilkunastu złotych za paczkę, a w Japonii są one dostępne w każdym "sklepie za 100 jenów", czyli kosztują nas zwykle 105 jenów (około pięciu złotych). Różnica jest. Jak pokazuje ten przykład, można zrobić sobie furikake w domu - wymaga to jednak trochę pracy i czasu, ale nie jest to niemożliwe. :) Może kiedyś się odważę... :)
Właśnie, a ja mam pytanie odnośnie furikake - nim się posypuje ryż ot tak, czy trzeba to jakoś zalać gorącą wodą? [Bo raz posypałam ryż i wyszło zbyt mdłe, nie wiem, może po prostu za dużo sypnęłam^^].
OdpowiedzUsuńJa posypuję ot tak. :) Czasami mieszam, a czasami nie - mnie zawsze smakuje, bo nawet japoński ryż jestem w stanie jeść bez niczego, tak mi pasuje jego smak. A moze jakas bardziej intensywna w smaku furikake by Ci bardziej podpasowała?
Usuńhehe jak pojadę (kiedyś...) do Japonii to chyba z pustą torbą, i wszystko kupię tam na zapas... Od furitake, przez ubrania i oczywiście pocky<3
OdpowiedzUsuńW Japonii masz znajomych, czy masz szczęście tam bywać?=)
Furikake ofc. a nie furitake... Niewiem czemu, ale tak mi jakoś się wkręciło..=P
UsuńBywać to za duzo powiedziane, ale udało mi się już spędzić trochę czasu w Japonii - jak na razie były to trzy wyjazdy. Chciałabym się znowu wybrać za jakiś rok, dwa, ale zobaczymy, co z tych planów wyjdzie. :)
Usuńkici kici ;)
OdpowiedzUsuńdlaczego to takie drogie u nas :P
No właśnie. :) Pewnie koszty transportu, jakieś cło, podatki etc.
UsuńJa niestety jestem skazany na kupowanie w Polsce i produkcję własną, ale specjalnie nie narzekam - dzięki własnym wyrobom te kupne zużywam dość wolno, więc cena tak nie boli. A zrobić można w zasadzie wszystko, i wychodzi dużo taniej (nawet, gdy używa się egzotycznych składników w stylu katsuobushi, albo chirimenjako). No i można zrobić coś, czego nie da się kupić, bo za szybko się psuje.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej kusi mnie, aby zrobić furikake samemu - według Twoich wskazówek. :)
UsuńJa nie mam szczęścia do furikake, za każdym razem jak chcę kupić, to słyszę "właśnie nam się skończyły" :(
OdpowiedzUsuńOj. :( Zawsze, jak jestem we wrocławskim markecie EPI, to mają. Czasami też w Kuchniach Świata. Powodzenia! :)
UsuńOoo, zakupy się robi w EPI, burżujka ;-) W Kuchniach Świata w Magnolii jest jakieś zawsze, jak tam jestem.
Usuńto właśnie Kuchnie Świata mają braki w zaopatrzeniu jak przychodzę:P Czas zajrzeć do EPI
UsuńKuchnie Świata tak samo burżujskie są. ;) W EPI raz na ruski rok coś kupię - zwykle na półce "egzotyczne smaki" właśnie. :)
Usuńużywałam furikake od Japonia Bliżej Bento i jestem zachwycona. Chętnie bym spróbowała innych smaków, ale ja nawet w PL nie widziałam, a skoro i tak są drogie to może i lepiej że ich nie widziałam. Wiesław mnie przekonuje do zrobienia samodzielnie furikake, ale to trochę poczeka.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, dzięki za historię, nigdy o tym nie czytałam.
Pozdrawiam
Monika
hihi, od Ciebie dostałam, jest niedziela rano i jakoś zaćmienie mnie opanowało :)))
UsuńNo właśnie zdziwił mnie ten oficjalny ton. ;) Też mnie kusi to domowe furikake - może po Nowym Roku... :) Pozdrawiam
UsuńPolecam to z orzeszków ziemnych, można w razie czego jeść bez ryżu :D
UsuńHm, orzeszki ziemne brzmią nieźle. :)
Usuń